Red Steel #12: Zdrada

Po kolejnej zakończonej sukcesem misji wracam taksówką do dojo. Chcę pomówić z Otorim, nim wraz ze wspólnikami Sato podejmiemy próbę odwetu na Tokaiu. Mistrz raz jeszcze deklaruje, że nie chce się angażować w ten konflikt i proponuje, żebym zostawił katana-giri pod jego opieką. Chyba nie chcesz zabierać do jaskini lwa kawałka mięsa, którego najbardziej na świecie pragnie? – pyta filozoficznie. Trudno się z nim nie zgodzić.

Spokojny o los broni ruszam do baru Harry’ego. Po drodze zatrzymuje mnie jeszcze uczennica Otoriego, która życzy powodzenia i przekazuje swój zaufany miecz, bym nie musiał rezygnować ze swojego stylu walki dwoma ostrzami. Wspólne treningi bardzo nas zbliżyły. Być może w innym świecie, gdybym nie spotkał Miyu, to właśnie z nią próbowałbym ułożyć sobie życie. Taksówka zabiera mnie do lokalu Harry’ego. Już nie mogę się doczekać spotkania z Matsubarą i resztą starej gwardii Sato. Wykonałem dla nich całą brudną robotę i teraz muszą się zrewanżować, pomagając mi odbić Miyu i raz na zawsze rozwiązać problem z Tokaiem. Dla dobra nas wszystkich.

Stojący w drzwiach ochroniarz nie wita mnie z radością, jak czynił to do tej pory. W środku nie ma też znajomego barmana, a wejścia do windy nieoczekiwanie strzeże kolejny Japończyk w czarnym garniturze i okularach, z kamienną miną na twarzy. Wciskam przycisk i czekam na transport, wpatrując się w niego z pewnym zdziwieniem. Wiem już doskonale, że coś jest nie tak. Na górze Harry wita mnie oschle, rzucając krótkim – masz gościa. W pokoju czeka już na mnie… Tokai?! Zadowolony z siebie gangster wita mnie tyradą na temat moich dokonań i nieuchronności klęski, do której rzekomo zmierzam. Kładę dłoń na rękojeści miecza, gdy z tyłu słyszę dźwięk odbezpieczanej broni. To Harry, cholerny zdrajca, trzyma mnie na muszce. Rozmowa jest krótka i jednostronna. Nie dostaję swojej szansy na zadanie nawet jednego pytania. Wkrótce uderzenie kolbą w twarz pozbawia mnie przytomności.Red Steel fanfic

Napędzany chęcią zemsty

Budzę się w piwnicy lokalu. O dziwo nie zostałem przywiązany do krzesła. Przede mną zadowolony z siebie Tokai. Jest dużo młodszy niż myślałem, ale tak jak opowiadał Sato, ma dużo charyzmy i bije z niego pewność siebie. Choć stoi metr ode mnie i wie, że mam krew na rękach kilkuset jego ludzi, nie powstrzymuje się przed żartowaniem z losów Miyu. Na koniec zleca swojemu człowiekowi, by wyciągnął ze mnie informacje o miejscu ukrycia katany-giri i odchodzi.

Kolejne minuty mijają na brutalnym biciu. Przyjmuję kolejne ciosy na twarz i żołądek. Ciało błaga, bym zaczął mówić. Oprawca coraz bardziej się irytuje. Wiem jednak, że oddając katana-giri, stracę sojuszników, życie i szansę na odzyskanie narzeczonej. Wytrzymuję więc do momentu aż oprych rezygnuje i na moment wychodzi po narzędzia wspomagające przy przesłuchiwaniu tak niewygodnych zakładników.

Z trudem zbieram się z krzesła, korzystając z naiwności Tokaia i przeczesuję pokój. Znajduję starego manekina z drewnianym mieczem. To musi wystarczyć. Choć sił zostało mi niewiele, muszę sprawnie pokonać swojego wroga i stąd uciec. Na szczęście okazuje się, że to typ wojownika, który stawia tylko na siłę. A ta zawsze przegra z techniką. Unikam więc ciosów i wymierzam dotkliwe kontry. O dziwo, pokonany gangster nie tylko błaga o litość, ale obiecuje też pomóc. Informuje mnie o składziku broni, który z pewnością będę mijać po drodze. W następnym pokoju znajduję pistolet z ośmioma pociskami. Na start powinien wystarczyć.

Mój arsenał powiększa się dość szybko, bo czystym strzałem w potylicę zabijam strażnika przy drzwiach i odbieram mu pistolet automatyczny z większym zapasem naboi. Przydają się, bo w następnym większym pomieszczeniu muszę stawić czoła większej grupie wrogów. Strzelanina trwa kilka minut. Reszta na pewno już wie, że próbuję się wydostać. Najgorsze, że w tym stanie nie mogę skoncentrować się na tyle, by skorzystać ze zdolności spowolnienia czasu. W końcu eliminuję ostatniego zbira i zabieram mu kartę do windy.

Być może to nagłe szarpnięcie lub niespodziewany przez błędnik pionowy ruch, ale nagle zaczyna mi się kręcić w głowie. Zamykam oczy i próbuję zapanować nad wirującym światem. Udaje się to w ostatnim momencie, bo akurat, gdy winda staje i otwiera drzwi na korytarz. Jest ciemno, a liche lampki oświetlają tylko metalowe schody i przejście nad rurami ciepłowniczymi. Stawiam kilka kroków, gdy w moją stronę zaczynają lecieć pociski. To dwaj ludzie Tokaia ostrzeliwują mnie z platformy. Otwieram ogień. Zbyt późno zauważam leżący pod podestem granat. Eksplozja pochłania mnie całego w mgnieniu oka.

Otwieram oczy w windzie. To znowu był ten dziwny sen, jakby jakaś niezwykła siła starała się mnie ostrzec przed niebezpieczeństwem. Wykorzystuję zdobytą wiedzę, by uniknąć zasadzki i pokonać czekających na mnie gangsterów. Dostaję się na strzelnicę, ale jestem po jej niewłaściwej stronie. Wrogowie odpalają oślepiające światła, które uniemożlwiają patrzenie przed siebie. Pociski zaczynają przeszywać tarcze wokół mnie. Chowam się w zaułku po lewej i wyciągam automatyczny pistolet. Moja jedyna szansa to szybki atak z zaskoczenia i precyzyjnie posłane kule. Wyczekuję na odpowiedni moment i gdy słyszę przeładowywaną broń strzelców, wypadam na środek i przymierzam. Pociski przebijają czaszki i klatki trzech wrogów. Dobiegam do ich zwłok, żeby nie stać dalej pośród tarcz i zauważam po lewej Kajimę. Celuje do mnie. Adrenalina buzuje we krwi i czuję się, jakbym miał zaraz zacząć unikać kul niczym Neo z Matriksa. Padają strzały.

Nadal stoję. Nie czuję bólu ani uderzenia ciepła. Za mną jęk i dźwięk upadającego ciała. Kajima okazuje się konformistą. Wspiera tych, którzy wygrywają. W tym momencie mi to nie przeszkadza, bo jest po mojej stronie. Krótko się tłumaczy i życzy powodzenia. Droga do Harry’ego stoi otworem. I nikt nie stoi już pomiędzy mną, a zdrajcą.

Odwet

Jego zaskoczony wyraz twarzy zapamiętam do końca życia. Zza biurka wyjmuje miecz, ale trzęsące się ręce i niechlujna postawa utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie jest gotowy stanąć do tego pojedynku. Z łatwością pokonuję go, wykorzystując lekcje z dojo. Gdy pada na kolana, zaczyna swoją błagalną tyradę. Próbuje się tłumaczyć.

Tokai zabrał wszystkich z Sanro-kai i nie zostawił mi wyjścia. Musiałem się zgodzić, żeby przeżyć. Okaż litość, błagam – jęczy. Patrzę na niego z obrzydzeniem. Na tle tych wszystkich spotkanych wcześniej Japończyków jest jak gówno pośród diamentów. Bez honoru i jakiejkolwiek woli walki. Widząc, że błagania mnie nie przekonują, stara się zaoferować informacje. Niestety nie są dobre. Tokai wie o ukrytym mieczu w dojo i posłał tam swoich ludzi. Mam mało czasu. Zabieram z biurka kluczyki do samochodu biznesmena i już chce wychodzić. Skorzystaj z tego, może ci się przydać – rzuca Harry, aktywując ukryty schowek z bronią i granatami. Zabieram je i wychodzę bez słowa.

Red Steel to wydany ekskluzywnie na Nintendo Wii FPS z 2006 roku, który jako jeden z pierwszych z gatunku próbował wykorzystać właściwości kontrolerów ruchowych. Jak wypada w praktyce? Opowiem wam o tym, relacjonując swoje boje w grze. Obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć żadnych ciekawych treści i dołączyć do jedynej takiej społeczności! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.

<— Poprzedni odcinek  Następny odcinek —->

<— Początek serii

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.